Wysoko w Andach, na rozległym płaskowyżu Altiplano znajduje się niezwykłe miejsce – Salar de Uyuni. Jest to największa na świecie pustynia solna, która okresowo przemienia się w słone jezioro.
Zajmuje ona obszar ponad 10.000 km2 i jest pozostałością po prehistorycznym jeziorze Minchin, które istniało w okresie plejstocenu, a więc około 40.000 lat temu w północnej części andyjskiej Kordyliery. Na skutek zmian klimatycznych i geologicznych jezioro wyschło, lecz pozostawiło po sobie wspaniałą spuściznę w postaci kilku innych jezior i poprzeplatanych różnymi kolorami lagun. W zależności o zawartości minerałów i natężenia różnych związków, np. magnezu lub siarki zachwycają one niezwykłym zabarwieniem. Natura zatem przygotowała spektakl we wszystkich odcieniach czerwieni (np. Laguna Colorada), turkusu, zieleni (np. Laguna Verde) i szarości (np. Laguna Blanca). Pejzaż wzbogacają rozciągające się dookoła góry, częściowo wygasłe wulkany czy gejzery, z których ulatnia się pochodząca z wnętrza ziemi gorąca para. Rozciągający się dookoła niesamowity krajobraz sprawia, iż trudno uwierzyć że wciąż jest się na Ziemi. Prędzej można pomyśleć, że udaliśmy się w jakąś międzyplanetarną podróż, z której w ogóle nie chce się wracać.
Obecnie ta część Altiplano znajduje się w obrębie utworzonego w 1953 roku Parku Narodowego im. Eduardo Avaroa, nazwanego tak na cześć boliwijskiego bohatera żyjącego w XIX wieku. Występujące tu rośliny i zwierzęta zostały objęte ścisłą ochroną. Można tu spotkać między innymi różowe flamingi, kolibry i unikatowy gatunek wikunii andyjskich, a więc bliskich krewnych gwanaco i lam. Do niedawna groziło im wyginięcie ze względu na wełnę, która stała się luksusowym przedmiotem handlu. Wikunie zrzucają bowiem sierść jedynie raz na trzy lata, a do tego muszą im być zapewnione specjalne warunki hodowlane.
Salar de Uyuni to ciągnące się aż po horyzont białe jak śnieg pole, poprzetykane gdzieniegdzie kopcami soli, które jeszcze bardziej potęgują wrażenie bezkresu i pustkowia, ograniczonego jedynie przez znajdujące się w oddali wulkany. Nad solniskiem płyną dziesiątki chmur po granatowym niebie. Gdy spadnie deszcz, zalegająca woda wygląda niczym lustro odbijające dokładnie wszystko co znajduje się na jej powierzchni.
Wydawałoby się, że poziom zasolenia uniemożliwia utrzymanie się przy życiu jakimkolwiek roślinom lub choćby najmniej skomplikowanym organizmom. Tu jednak czeka nas wielka niespodzianka. Pierwszą z nich jest wyrastająca praktycznie na samym środku solniska wyspa Incahuasi, będąca pozostałością wygasłego wulkanu. Usiana jest wysokimi kaktusami, które wyrastają na przekór panującym tu warunkom atmosferycznym. Wiele z nich osiąga po kilka metrów wysokości, wznosząc się dumnie ponad taflę „białego morza”. Klimat panujący na płaskowyżu Altiplano jest dość stabilny, lecz dobowe temperatury ulegają sporym wahaniom. W ciągu dnia może ona osiągnąć maksymalnie 25°C, ale w nocy spaść do nawet -10. Występujące tu kaktusy radzą sobie doskonale w tym środowisku, dzięki dobrze rozwiniętemu systemowi korzeniowemu oraz nagromadzonym w porze deszczowej zapasom wody. Określenie „pora deszczowa” jest tu użyte na wyrost ponieważ opady są skąpe i występują głównie w miesiącach zimowych liczonych dla półkuli południowej, a więc od kwietnia do listopada. Przy brzegach solniska można zaś spotkać andyjskie odmiany lisów i niewielkich zajęcy. Częstymi gośćmi są też wyróżniające się różowym ubarwieniem flamingi brodzące w słonej wodzie.
Nie tylko miłośnicy pięknych krajobrazów znajdą tu coś dla siebie. Również pasjonaci kolejnictwa mogą udać się na pobliskie cmentarzysko starych pociągów, które kursowały tutaj przez około 50 lat aż do lat 40-tych XX wieku. Wybudowano ją na potrzeby transportu wydobywanych minerałów z okolicznych kopalni do portów usytuowanych nad Pacyfikiem. Wraz ze stopniowym zanikaniem przemysłu wydobywczego, zmalał popyt na usługi kolejowe, a symbolem świetności tamtych dni są zaatakowane przez rdzę stare lokomotywy i wagony czekające być może na powrót lepszych czasów. Niewykluczone, że one nadejdą ponieważ pojawiły się już plany stworzenia muzeum kolejnictwa. Najbliższym ośrodkiem miejskim jest założone w 1890 roku miasteczko Uyuni, liczące ponad 10.000 mieszkańców. Jest ono przede wszystkim bazą wypadową dla tych, którzy planują pobyt w tej części wyżyny Altiplano.
Według wierzeń zamieszkujących środkowo-zachodnią część Boliwii Indian Ajmara otaczające Salar de Uyuni góry: Tunupa, Kusku i Kusina to zaklęte w kamień olbrzymy. Wznoszą się one na wysokość ponad 5.000 m. n.p.m. Podobno Tunupa była niegdyś piękną dziewczyną, która poślubiła Kuksu. Ten jednak okazał się niewiernym małżonkiem i uciekł z kochanką o imieniu Kusina. Tunupa została sama na świecie z malutkim synkiem, którego musiała wychować. Nie mogła się jednak pogodzić ze swym losem, całymi dniami zanosząć się płaczem. Spływające po policzkach Tunupy łzy pomieszały się pewnego razu z mlekiem, którym karmiła swoje dziecko. To one utworzyły ogromne jezioro, a gdy jego wody ulotniły się pod wpływem palących promieni słonecznych, powstało Salar de Uyuni. W tej legendzie jest ziarnko prawdy, gdyż postępujące stopniowo kolejne zmiany na tym obszarze oraz wysoka temperatura powietrza doprowadziła do wyparowania wody, w związku z czym część zbiorników przemieniła się w ogromne, pokryte „białym puchem” pustynie, a Salar de Uyuni jest największą z nich.
Grubość solnej skorupy sięga nawet 15 metrów. Pod nią kryje się niezwykłe bogactwo, będące przedmiotem pożądania wielkich światowych korporacji. Oprócz niezaprzeczalnych walorów turystycznych Salar de Uyuni to ogromne źródło sodu, potasu, magnezu oraz największych na świecie złóż litu, pierwiastka wykorzystywanego na szeroką skalę między innymi w przemyśle elektronicznym i motoryzacyjnym. Szacuje się, że Boliwia posiada około 10 milionów ton litu, co daje równowartość 45 % wszystkich zasobów występujących na całym świecie. Salar de Uyuni stał się zatem łakomym kąskiem dla zagranicznych inwestorów. W dobie galopującej technologii producenci telefonów komórkowych czy laptopów prześcigają się w oferowaniu swoim klientom jak najbardziej nowoczesnego sprzętu. Dzięki wykorzystaniu litu możliwe stało się wytwarzanie coraz lżejszych baterii, które są w stanie długo utrzymać energię bez konieczności ich ponownego ładowania. Podobnie jest z silnikami hybrydowymi, które swoją pracę zawdzięczają między innymi wykorzystaniu specjalnie skonstruowanych baterii. Póki co boliwijski rząd bardzo ostrożnie podchodzi do zakusów korporacji, które są niezmiennie zainteresowane wydobywaniem litu na tych terenach. Również miejscowa ludność wyraziła swój stanowczy sprzeciw budowie kopalni w pobliżu Salar de Uyuni. Ta postawa Boliwijczyków ma swoje korzenie w wydarzeniach, którymi doświadczyła ich historia. Wraz z odkryciem Nowego Świata konkwistadorzy traktowali znajdowane tu bogactwa naturalne jako źródło swojego dochodu, które płynęły szerokim strumieniem do Europy. Proces ten był długotrwały i wyniszczający dla rdzennej ludności, która żyła tutaj z dziada pradziada. Dlatego też boliwijskie władze wysyłają wyraźne sygnały, iż dostęp do złoży litu będzie dla zagranicznych przedsiębiorstw bardzo ograniczony.
Miejmy nadzieję, że ten nieziemski krajobraz przetrwa wszystkie ekonomiczne burze i nie ulegnie zachłanności wielkich korporacji, a boliwijski rząd zachowa ten cud dla przyszłych pokoleń.