Kamienny las porastający żyzną równinę Tesalii, w północnej części Grecji tworzy przyprawiający o zawrót głowy krajobraz. Tak naprawdę to pionowe skały, wznoszące się na kilkadziesiąt, a nawet na kilkaset metrów ponad otaczające je doliny. Płynąca w oddali rzeka Peneus od tysięcy lat przecina te szaro-zielone ściany, wijąc się pomiędzy nimi malowniczymi zakolami. Obserwując wszystko z góry można dostrzec wyjątkową harmonię, która zachwyca swoim niespotykanym pięknem.
Te trudno dostępne wzniesienia stały się niegdyś schronieniem dla szukających życia w duchowej ekstazie pustelników. Na szczytach skał zbudowano monastyry, w których zakonnicy od wieków oddają się medytacjom o Bogu, w cichej i niezwykle urodziwej scenerii. W sumie na tych niedostępnych wzniesieniach otwarto 24 klasztory. Obecnie działa jedynie 6 z nich, reszta zaś w większości popadła w zapomnienie.
Zawieszone między niebem, a ziemią klasztory Meteora faktycznie sprawiają wrażenie jakby były wybudowane w chmurach. Są one wpisane we wspaniały górski pejzaż, tworząc z nim nierozerwalną całość. Uderzająca jest panująca w tym miejscu cisza. Za drewnianymi drzwiami pustelni ukryty jest zupełnie inny świat. Zdaje się on być wolny od trosk życia codziennego, konfliktów, problemów i niebezpieczeństw. Zadumie sprzyja niczym nienaruszony spokój i piękno otaczającej przyrody. Nic dziwnego, że to właśnie tutaj eremici oddawali się duchowej kontemplacji, szukając ujścia dla swoich religijnych uniesień.
Biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu, rozmiary budynków klasztornych umiejscowionych na szczytach kamiennych stożków oraz trudności jakie do niedawna stwarzało dostanie się na górę, wydaje się, iż wzniesienie tych budowli ludzką ręką było prawie niemożliwe. Jeszcze w latach 20-tych ubiegłego wieku jedynym „środkiem transportu” prowadzącym do monastyrów były albo chwiejące się na wietrze drabiny, spuszczone kilkadziesiąt metrów w dół albo wciągane na linie kosze, które służyły także do przenoszenia żywności lub przedmiotów niezbędnych do codziennego życia. Ich stabilność była wątpliwa, a miejscowy żart głosił, iż liny naprawiano podobno tylko wtedy, gdy … pękły. Biada tym nieszczęśnikom, którzy akurat wtedy siedzieli w wiklinowych koszach .
Wzniesienie budowli na tak niedostępnych, bo przecież niemalże pionowych skałach wymagało ogromnego wysiłku. Proces ten był bardzo powolny, ponieważ przetransportowanie materiałów budowlanych na szczyt liczącej kilkaset metrów góry trwał latami. Najprawdopodobniej na samym początku wykuwano w skalnych ścianach dziury, w które wbijano drewniane kołki. O nie zaś zaczepiano sznurowe drabiny, które umożliwiały dotarcie na szczyt. Kolejnym etapem było ustawienie koszy, które wciągano na górę za pomocą specjalnie do tego przygotowanych kołowrotów. Budowano również system rusztowań i platform, których konstrukcja podtrzymywana była przez poprzeczne belki wciśnięte w szczeliny skalne. W ten sposób wnoszono do góry cegły oraz narzędzia niezbędne do rozpoczęcia budowy. Żmudna praca trwała w tych trudnych warunkach latami, lecz przyniosła fascynujące efekty.
Dokładna data osiedlania się eremitów w tej okolicy nie jest znana. Prawdopodobnie już w X wieku przybywali do tego miejsca mnisi pragnący poświecić swe życie modlitwom. Mieszkali oni w jaskiniach lub małych, prowizorycznych celach. Spotykali się w każdą niedzielę oraz ważniejsze święta, aby celebrować razem liturgię. Pierwszym z nich był Warnawas, który między 950 a 956 rokiem założył samotnię Św. Ducha. Nieco później powstała kolejna pustelnia na skale, którą powołał do życia przybyły z Krety mnich Andronikos. Obecnie na jej miejscu znajduje się klasztor Przemienienia Pańskiego, znany również jako Wielki Meteoron. Stopniowo pustelnie rozrastały się, przyjmując bardziej zorganizowaną formę podlegającą pod miejscowe biskupstwo.
W I połowie XIV wieku przybył na równiny Tesalii Atanazy, zakonnik ze świętej góry Athos (1302-1380), która już w czasach starożytnych była uważana za bramę prowadzącą do niebios. To jemu zawdzięczamy budowę pierwszego opactwa, która rozpoczęła się około roku 1340. Pierwotnie klasztor nosił nazwę Platylithos („Szeroka skała”), biorąc pod uwagę iż całkowita powierzchnia szczytu, na którym osadzono cały kompleks klasztorny wynosi 50.000 m². Później nadano mu wspomnianą wyżej nazwę Przemienienia Pańskiego. Skała, na której wznosi się monastyr dominuje na wysokości około 400 metrów nad pobliską Kalambaką. To właśnie mnich Atanazy określił ją mianem „Meteor”, co można przetłumaczyć jako „w powietrzu”. Z czasem zaczęto używać tej nazwy dla określenia całego kompleksu monastyrów wzniesionych na sąsiadujących ze sobą wzgórzach.
Początkowo klasztor Przemienienia Pańskiego składał się z zaledwie kilku cel oraz kaplic, w których żyjący w nim mnisi wiedli proste, acz pełne duchowych uniesień życie. Należy pamiętać, iż w chrześcijaństwie wielbienie Boga w miejscach odosobnionych, z dala od spraw zwykłego świata było obecne właściwie już od jego zarania. W kościele prawosławnym monastycyzm stanowi niezwykle ważną część życia religijnego. Pokuta, skrucha oraz skromność to nie stan przejściowy, lecz element nierozerwalnie związany z codziennością. Dla mnichów zachowanie tych cnót jest jedynym sposobem na osiągnięcie duchowej doskonałości oraz na pojednanie z Bogiem. Oddając się nieustannym medytacjom i wyrzekając się uciech oraz dóbr doczesnych zakonnicy szukają w ten sposób drogi do wieczności.
Do Wielkiego Meteoronu prowadzi 115 stromych i wąskich schodków, więc dotarcie z podnóża góry na sam szczyt może być sporym wysiłkiem. Różnica wysokości, którą należy pokonać podczas wspinaczki wynosi około 250 metrów. Po drodze można odwiedzić maleńką pustelnię św. Atanazego, który spędzał tu długie godziny na samotnej modlitwie. Pierwszymi budynkami, które witają przybywających gości jest wieża, izba z kołowrotem służącym do wciągania lin, cele zakonne oraz piekarnia. Jednakże najokazalszym i największym w całym klasztorze budynkiem jest cerkiew pod wezwaniem Przemienia Chrystusa. Jest to najważniejsza świątynia Meteorów. Wszystkie ściany kościoła zostały ozdobione freskami przedstawiającymi sceny biblijne. Malowidła te prezentują bardzo wysokie walory artystyczne, wyróżniając się głębią barw i niezwykle precyzyjną dbałością o szczegóły. Niestety trudno jest ustalić kto jest ich autorem. Wystrój świątyni uzupełnia misternie zdobiony ikonostas wykonany pod koniec XVIII w., ozdobiony kością słoniową i macicą perłową tron biskupi oraz nagrobek założyciela klasztoru św. Atanazego. W obrębie klasztoru znajdują się jeszcze trzy inne, lecz znacznie mniejsze kościoły: pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela, św. Heleny i św. Konstantyna. W refektarzu urządzono muzeum, w którym przechowywane są między innymi cenne relikwie oraz bogate zbiory ikon i drewnianych krucyfiksów.
Lata świetności oraz szybkiego rozkwitu nie tylko klasztoru Przemienienia Pańskiego, ale także innych pustelni założonych w tym regionie przypadły na okres panowania Jana Urosza (?-1422/23), który odziedziczył koronę serbską oraz grecką po swoim ojcu Symeōnie. Ponieważ życie religijne było mu znacznie bliższe niż polityczne rozgrywki, zrzekł się on tronu na rzecz swego wuja i przywdział szaty zakonne. Jan wybrał dla siebie nowe imię i od tej bracia w wierze nazywali go Josaff. Korzystając ze swoich bogactw oraz koneksji rodzinnych hojnie wspierał rozwój wspólnoty monastycznej, która stała się centrum życia klasztornego w tej części Grecji. Mniej więcej w tym samym okresie do Tesalii przybył inny mnich, Warłaam, który zapragnął wybudować na sąsiedniej skale równie duży klasztor. Początkowo składał się on z kilku cel oraz kaplicy kościelnej. W niedługim czasie jednak pustelnia opustoszała i popadła w zapomnienie. Dopiero po upływie 200 lat przystąpiono do rozbudowy monastyru, który zwany jest obecnie klasztorem Wszystkich Świętych lub też imieniem swojego założyciela, a więc klasztorem Warłaama. Stało się to za sprawą zamożnych braci Nektariosa oraz Teofanisa, którzy pochodzili ze znakomitej rodziny Aspardów, zamieszkującej od wieków pobliskie miasteczko Janina. To dzięki nim i ich hojności możliwa była budowa cerkwi pod wezwaniem Trzech Mędrców oraz kościołów św. Jana Chrzciciela i kościoła Wszystkich Świętych.
Ten ostatni jest największym i najważniejszym budynkiem w całym klasztorze. Zgodnie z zachowanymi do dziś dokumentami materiały do budowy cerkwi Wszystkich Świętych gromadzono przez 22 lata, natomiast wzniesiono ją w zaledwie 20 dni. Ile w tym prawdy, nie wiadomo. Faktem jest, iż oprócz wymiaru duchowego, posiada niezwykłą wartość architektoniczną za sprawą zgromadzonych w niej zabytków oraz fresków i ogromnego zbioru ikon. Podobno złożony ciężką chorobą Teofanis wstał ze swego łoża dowiedziawszy się o ukończeniu kościoła. Złożył Bogu modlitwy dziękczynne i zaraz po tym zmarł odchodząc, jak podają stare zapisy, w poczuciu szczęścia, iż cerkiew Wszystkich Świętych została wybudowana jeszcze za jego życia.
Znaczenie Meteorów wzrastało, a wraz z nim powiększał się należący do nich majątek. Budynki klasztorne rozbudowywano, wyposażając je w kolejne izby, kaplice oraz infrastrukturę, taką jak na przykład zbiorniki zbierające wodę. Zadbano również o artystyczną stronę wyposażenia. Gromadzono wspaniałe zbiory biblioteczne, manuskrypty z tekstami liturgicznymi, srebrne ikony, krzyże zdobione drogimi kamieniami czy wreszcie ornaty wyszywane złotem. Na surowe mury kościelne nanoszono bezcenne malowidła o tematyce religijnej. Klasztory czerpały zyski z ziem, które otrzymały w posiadanie – nie tylko w Tesalii, ale także bardziej odległych regionach Mołdawii czy na Wołoszczyźnie. O bogactwie i ogromnej wiedzy, jaką posiadali mnisi świadczą ogromne zbiory zgromadzone we wspomnianych wcześniej bibliotekach. Są to bezcenne manuskrypty zawierające teksty nie tylko o charakterze religijnym, ale także z zakresu filozofii, matematyki i medycyny. Ponadto księgozbiór obejmuje dekrety Patriarchy Konstantynopola, dokumenty potwierdzające nadanie własności ziem klasztorom oraz innych świadczeń i przywilejów przyznanym przez panujących władców oraz biskupów. Wiele ksiąg opatrzona jest wspaniałymi miniaturami i ilustracjami, których wykonanie wymagało wielkich umiejętności plastycznych oraz znajomości sztuki dekoratorskiej.
Na wiek XVII przypada początek końca złotych czasów dla monastycyzmu Meteorów. Jako jedną z przyczyn wskazuje się konflikty, jakie podzieliły społeczność zakonną o władzę oraz dobra materialne. Życie duchowe ustąpiło w znacznej mierze sprawom doczesnym, dlatego też liczba mnichów zamieszkujących klasztory zaczęła systematycznie spadać. W efekcie część monastyrów popadła w ruinę, z której nie udało się im już nigdy podnieść. Lata 40-te poprzedniego stulecia to okres ponownego rozkwitu Meteorów, tym razem przede wszystkim za sprawą turystyki, która zaczęła intensywnie rozwijać się w tej części Grecji. Turyści oczarowani pięknem krajobrazów oraz otoczonych aurą tajemniczości monastyrów coraz liczniej przybywali do Tesalii. Nie bez znaczenia dla zwiększającej się liczby odwiedzających było wykucie w skalnych ścianach schodów, które zdecydowanie ułatwiły dotarcie do posadowionych na szczycie góry klasztorów.
Życie monastyczne często kojarzy się wyłącznie z męską, bo jednak dominującą częścią pustelników. Dlatego też nie sposób pominąć tu żeńskiego klasztoru św. Barbary, zwanego również klasztorem Rousanou. Nie wiadomo dokładnie, czy nazwa pochodzi od pustelnika Rousanou, którego uważa się za założyciela tego monastyru, czy od nazwy wsi, z której się wywodził. Według źródeł historycznych opactwo zostało założone w II połowie XIII wieku, lecz dopiero w 1545 roku, dzięki przybyłym do Tesalii mnichom Maksymowi i Joazafowi klasztor zyskał na znaczeniu. W tym czasie monastyr otrzymał błogosławieństwo metropolity Larisy Bessariona, który otworzył tym samym drogę do odbudowy zrujnowanych, starych budynków oraz osiedlania się na nowo mnichów. Monastyr aż do 1988 roku był zamieszkiwany przez braci zakonnych, a zatem stosunkowo niedawno stał się jest schronieniem dla sióstr. Największym zabytkiem klasztoru jest kościół pod wezwaniem Przemienienia Jezusa Chrystusa. Podobnie jak w pozostałych monastyrach można podziwiać drewniany, ozdobiony macicą perłową ikonostas oraz zachowane w doskonałym stanie malowidła ścienne sprzed ponad 400 lat.
Niewątpliwie zwiedzając klasztory Meteora, czy to te większe, czy też te mniej znane lub zachowane w gorszym stanie, przenosimy się do innego, często na co dzień nie znanego nam świata. Poprzetykane zieloną i popielatą barwą skały, na których wierzchołkach wznoszą się zawieszone niemal nad krawędzią opactwa sprawiają wrażenie jakby miały tu zostać na zawsze. Nie sposób chyba już odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest większym cudem. Czy te malowane przez naturę pejzaże, czy wytrwała praca ludzkich rąk, która stworzyła to niesamowite miejsce. Miejsce, w którym warto zatrzymać się na chwilę i oddać zadumie nad otaczającym pięknem.