Każdego roku na wyspach Svalbard odbywa się ten sam od lat rytuał. Gdy po długiej, trwającej wiele miesięcy zimie pierwsze promienie słońca zaczynają przebijać się przez ciężkie, ołowiane chmury, spod śnieżnej pokrywy wyłania się biała niedźwiedzica. Nie wychodzi jednak od razu na powierzchnię, ale najpierw rozgląda się ostrożnie w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia. Jej ostrożność jest uzasadniona, ponieważ nie jest już ona sama. Przez kolejne dwa lata będą jej towarzyszyć małe niedźwiadki, które urodziły się zaledwie kilka tygodni wcześniej. Są one jeszcze zupełnie bezbronne i zdane na spryt matki oraz łaskę lub niełaskę losu.
Ciężarne samice jeszcze długo przed nastaniem zimy przygotowują się do narodzin swojego potomstwa. Muszą nie tylko zatroszczyć się o bezpieczne schronienie, w którym zapadną w trwający około pięć miesięcy letarg, ale także zgromadzić wystarczające zapasy tłuszczu które zapewnią pożywienie dla niej i dla malutkich niedźwiedziątek. Pomiędzy końcem listopada a początkiem stycznia na świat przychodzą zazwyczaj dwa, rzadziej trzy misie. Początkowo są one ślepe, a ich futro nie jest w stanie ochronić je przez mroźnymi wiatrami i niskimi, zimowymi temperaturami. Dopiero po około trzech, czterech miesiącach od narodzin, niedźwiadki są gotowe na swój pierwszy w życiu spacer.
Osłabiona wielomiesięcznym postem matka nie jest w stanie, od razu po przebudzeniu, ruszyć na polowanie. Początkowo jedynym jej pożywieniem jest skąpa, wiosenna roślinność, która musi wystarczyć do zaspokojenia głodu. A apetyt małych niedźwiedziątek rośnie z dnia na dzień. Jamy, które wygrzebują samice leżą zazwyczaj na uboczu, z dala od koloni fok, które są ulubionym przysmakiem niedźwiedzi polarnych. Nawet gdy maleństwa zaczynają samodzielnie poruszać się po wciąż pokrytej grubą warstwą śniegu powierzchni, matka nie oddala się od swojego legowiska na odległość większą niż dwa kilometry. Spowodowane jest to strachem przed grasującymi wszędzie samcami, gotowymi zaatakować te niedźwiadki, które nie należą do ich własnego potomstwa.
Maleństwa rosną z każdym dniem, a czas upływa im na poznawaniu otaczającego ich świata. Małe misie poprzez zabawy i figle uczą się sztuki polowania i przetrwania w tych trudnych warunkach. Ćwiczą też zręczność, która w przyszłości uczyni je doskonałymi myśliwymi. Niedźwiedzie polarne zostały przez naturę obdarzone zdumiewającym zmysłem orientacji, dlatego też samica z czasem udaje się wraz z rodziną na coraz dłuższe wędrówki w poszukiwaniu pożywienia. Ciepłe, wiosenne promienie słoneczne topią grubą śniegową kołdrę i odsłaniają skute do tej pory lodem wody, w których roi się od fok. Matka nauczy swoje młode jak zastawić pułapkę na niczego niespodziewające się ofiary, jak wytropić i pochwycić zdobycz. Nauczy je również cierpliwości, gdyż niejednej foce udaje się ujść z życiem przed czyhającym na nią myśliwym. Niedźwiedzie polarne wchodzą w dorosłe życie kiedy ukończą dwa lata. Wówczas opuszczają na zawsze swoją matkę i rodzeństwo i od tej pory wiodą żywot samotników. Łączą się w pary jedynie w okresie godowym.
Patrząc na niedźwiedzie polarne, wydaje się że ta biała, puchata góra tłuszczu potrafi niezdarnie poruszać się jedynie po stałym lądzie. Nic bardziej mylnego – są one wspaniałymi pływakami, które doskonale czują się w morzu. Niedźwiedź zazwyczaj pływa powoli, ale potrafi przebyć dystans nawet 60 kilometrów dziennie w lodowatych wodach Morza Arktycznego. Chociaż widywano je nawet w odległości 300 kilometrów od najbliższego brzegu. Wypłynięcie tak daleko wcale nie musi być trudnym zadaniem, bowiem misie niejednokrotnie wykorzystują pływające wszędzie kry lodowe jako „łodzie”. Przemieszczają się na nich w poszukiwaniu smakowitych kąsków, które można byłoby zjeść na obiad. Pomimo, iż mięso fok stanowi dla niedźwiedzi polarnych główne źródło pożywienia, nie pogardzą one również mniejszymi ssakami, takimi jak zające czy malutkie lemingi. W okresie lęgu różnych gatunków ptaków te wielkie drapieżniki bardzo często wybierają z gniazd jaja, które stanowią cenne źródło białka. Gdy nastaną chude czasy, niedźwiedzie z mięsożerców stają się jaroszami, żywiąc się jagodami, wystającymi spod zamarzniętej pokrywy lodowej, korzonkami oraz wodorostami.
Pomimo bardzo niskich temperatur, które panują zarówno na powierzchni lądu, jak i pod wodą, niedźwiedzie polarne są doskonale przystosowane do życia w zimnej krainie wysp Svalbardu. Ubrane w gęstą sierść i grubą warstwę tłuszczu misie zdają się doskonale czuć w tych arktycznych przestrzeniach. Skóra niedźwiedzi jest ciemna, a sierść wcale nie jest biała lecz w rzeczywistości przezroczysta. Budowa niedźwiedziego włosa przypomina trochę szklarnię, w której gromadzą się skąpe promienie światła słonecznego. Zebrana w ten sposób energia przenika przez sierść, do głębszych jej warstw, aby dotrzeć w końcu do skóry, która pochłania całe zgromadzone ciepło.
Terytorium, na którym rozciąga się królestwo misia polarnego jest w bardzo dużej mierze uzależnione od obszarów występowania fok. Nie bez znaczenia jest też jak największa odległość od siedzib ludzkich, gdyż człowiek przez lata stanowił bodaj największe zagrożenie dla tego niezwykłego drapieżnika. Niejednokrotnie urządzano masowe polowania na niedźwiedzie polarne, aby zdobyć mięso oraz bogaty w składniki odżywcze tłuszcz, a ich futro wykorzystywano jako odzienie. Zdarzało się również, iż młode siłą odrywano od matki, aby następnie sprzedać je do cyrków lub ogrodów zoologicznych które słono płaciły za co dorodniejsze okazy. Obecnie na Svalbardzie ludzie oraz niedźwiedzie żyją obok siebie, rzadko wchodząc sobie w drogę. Zdarza się jednak, że wygłodniałe misie podchodzą w pobliże okolicznych domostw w poszukiwaniu resztek jedzenia, którego nie są w stanie zdobyć polując w swym naturalnym środowisku.
Archipelag Svalbard zawieszony jest pomiędzy Biegunem Północnym a Norwegią i oblany ze wszystkich stron przez wody Morza Arktycznego, zwanego również Oceanem Arktycznym. Największa z wysp to Spitsbergen, będąca jednocześnie największą wyspą należącą do Norwegii. Powierzchniowo zajmuje ponad połowę archipelagu. Spitsbergen jako jedyna jest zamieszkała, nie licząc stacji meteorologicznych umiejscowionych na wyspach Bjørnøya i Hopen.
Obecnie archipelag zamieszkuje około 2.500 osób. Najwięcej, bo blisko 80 % z nich, przebywa w miejscowości Longyearbyen, uznawanej za stolicę Svalbardu. Większa część wysp pokryta jest lodem, podczas gdy Prąd Zatokowy opływający archipelag od południa sprawia, iż wybrzeża są dużo cieplejsze i mają zdecydowanie łagodniejszy klimat. W zimie panują tu srogie warunki, temperatura spada nawet do -40°C i wieją bardzo silne, arktyczne wiatry, które jeszcze bardziej potęgują uczucie chłodu. Lato jest krótkie lecz stosunkowo ciepłe jak na tę szerokość geograficzną.
Wydaje się, że ten odległy, leżący samotnie na północy zakątek globu nie był chętnie odwiedzany przez żeglarzy. Okazuje się jednak, iż najprawdopodobniej był on znany Wikingom, którzy wyprawiali się w te okolice już w XII wieku. Wikingowie organizowali nie tylko wyprawy mające na celu rabunek, czy wymianę handlową, ale poszukiwali również nowych terenów łowieckich. Możliwe zatem, iż dotarli oni także w te odległe tereny. Ponieważ nie ma jednak co do tego stuprocentowej pewności, za bezsporną datę odkrycia archipelagu przyjmuje się rok 1596. Wówczas to holenderski żeglarz i podróżnik Willem Barents (1550-1597) dopłynął do wysuniętej najbardziej na południe Wyspy Niedźwiedziej, wchodzącej w skład archipelagu Svalbard. To on, widząc szpiczaste wzgórza nazwał nowo odkryty ląd „Spitzbergen”. Barents nie wiedział, iż w rzeczywistości jest to archipelag, a nie pojedyncza wyspa. Do niedawna mianem tym określano właśnie cały archipelag, dopiero stosunkowo niedawno przyjęła się obowiązująca do dziś obecna nazwa „Svalbard”.
W XVII i XVIII wieku Svalbard był bazą wypadową dla połowów wielorybów, których mięso i tłuszcz dostarczały nie tylko pożywienia, ale były również wykorzystywane jako olej do maszyn, do wyrobu świec, czy mydła. Pierwsza odnotowana w tym celu wyprawa miała miejsce w 1604 roku. Od tego czasu Francja, Dania i Anglia rozpoczęły sukcesywną eksploatację Svalbardu strzegąc zazdrośnie zdobytego terytorium. Zyski, które osiągano ze sprzedaży zdobytych surowców były wysokie, dlatego też mocarstwa niechętnie się nimi dzieliły.
Początkowo na Svalbardzie zakładano małe osady, które dawały schronienie dla rybaków zajmujących się polowaniem i rybołówstwem. Jedną z pierwszych był założony już w 1619 roku Smeerenburg. Tam budowano m. i. ogromne kotły do przetwarzania wielorybiego tłuszczu. Ze względu na surowe warunki pogodowe oraz bardzo niskie temperatury, do których nie byli przyzwyczajeni Europejczycy, w pierwszych latach osady były zamieszkiwane jedynie w miesiącach letnich. Ponieważ zapotrzebowanie na surowce, które dostarczały wieloryby było ogromne, myśliwi decydowali się na pracę na Svalbardzie również w zimie. Stopniowo na te ziemie zaczynali przybywać rybacy z Rosji oraz innych państw europejskich, zainteresowani czerpaniem korzyści z polowań na wieloryby. Ich działalność trwała przez kolejnych kilkadziesiąt lat, po czym ekspansja na te tereny sukcesywnie spadła bowiem wraz z odkrywaniem nowych siedlisk i terenów łowieckich na Arktyce, część myśliwych wycofała się ze Svalbardu.
Ponowny podbój i eksploatacja bogactw, które oferował Svalbard nastąpiła na przełomie XIX i XX wieku, kiedy odkryto złoża węgla oraz innych surowców mineralnych. Angielskie, norweskie, a nawet amerykańskie kompanie węglowe rozpoczęły budowę swoich kopalni. Ponieważ do tej pory Svalbard był traktowany poniekąd jako ziemia niczyja, w 1910 roku rozpoczęła się dyskusja nad uregulowaniem statusu prawnego wysp. Nie było to łatwe, gdyż każde z istniejących tu przedsiębiorstw było żywo zainteresowane utrzymaniem swojej pozycji, która przynosiła rokrocznie wysokie zyski. Niejednokrotnie dochodziło do konfliktów pomiędzy właścicielami kopalni i właścicielami przedsiębiorstw, stąd narodziła się pilna potrzeba ustanowienia zarządu nad Svalbardem, który strzegłby interesów wszystkich działających na tym obszarze państw.
I wojna światowa przerwała jednak debatę na kolejnych kilka lat. Zakończyła się ona w 1920 roku podpisaniem tzw. Traktatu Spitsbergeńskiego, niejako równolegle do konferencji pokojowej, która odbywała się w Paryżu po zakończeniu I wojny światowej. Wśród sygnatariuszy znalazło się szereg państw, takich jak: Norwegia, Stany Zjednoczone, Dania, Francja, Włochy, Wielka Brytania etc. Zgodnie z postanowieniami Traktatu Svalbard wchodził administracyjnie w skład Norwegii, jednakże jej władza podlegała określonym limitom. Dotyczyło to m .i. polityki podatkowej, gdyż wszelkie zobowiązania finansowe obciążające kiesę mieszkańców archipelagu mogły być nakładane jedynie w takiej wysokości, jaka wynikała z potrzeb rządu Svalbardu. Królestwo Norwegii było zobowiązane do ochrony środowiska naturalnego istniejącego na wyspach. Bogactwa mineralne mogły być w równej mierze wykorzystywane przez przedsiębiorstwa oraz obywateli wszystkich państw, które przystąpiły do Traktatu, a ustawodawstwo Norwegii nie mogło ich w żaden sposób dyskryminować. Na mocy Traktatu Svalbard miał stanowić strefę zdemilitaryzowaną, co oznaczało iż żadne państwo nie może budować na archipelagu swoich baz wojskowych. Ten zapis miał w przyszłości okazać się czasowo martwy, gdyż wyspy stały się polem działań wojennych w latach 1941-1945.
Po II wojnie światowej wznowiono działalność gospodarczą na Svalbardzie. Największą aktywność wykazywały Norwegia oraz ówczesny Związek Radziecki, które skupiły się przede wszystkim na eksploatacji złóż węgla. Stopniowo jednak archipelag stał się przedmiotem zainteresowania naukowców oraz turystów, którzy coraz liczniej zaczęli odwiedzać ten odległy zakątek naszego globu. Obecnie największa baza turystyczna skupia się w Longyearbyen, które posiada lotnisko międzynarodowe, liczne hotele oraz restauracje. W stolicy działa nawet Uniwersytet, który oferuje studia przede wszystkim na kierunkach z zakresu biologii, fizyki oraz geologii.
Niezależnie od kierunku, w którym rozwijać się będzie turystyka oraz działalność naukowa i gospodarcza, zamieszkujące Svalbard od tysięcy lat niedźwiedzie nadal będą prowadzić swój samotniczy tryb życia, poddając się co roku tym samym rytuałom, uzależnionym od następujących po sobie pór roku. Wydaje się, że te wspaniałe drapieżniki odnalazły spokój na Svalbardzie, który po wielu latach prześladowań stał się dla nich ponownie bezpiecznym schronieniem.