(…) ”Młody, niski, jasnowłosy, w czarnym palcie, bomba w białym pakunku nad głową. Z przyprawiającą o mdłości pewnością major Barclay domyślił się, że mężczyzna jest terrorystą – ale dopiero na sekundę przed tym, gdy ładunek został rzucony przed najeżdżający powóz. Błysnęło i nastąpił ogłuszający grzmot, a pojazd spowiły buchające kłęby kwaśnego białego dymu.
(…) Kątem oka zobaczył kilku kozaków zmuszających zamachowca do uklęknięcia. Pozostali zsiedli z koni i zgromadzili się dokoła powozu. Gdy Barclay dobiegł na miejsce, ktoś wyważył akurat drzwi.
– Pomocy – Sięgając ku podanej dłoni, wstrząśnięty car wyłonił się ze strzaskanego powozu jak Łazarz z grobu. – Dzięki Bogu, jestem cały – powiedział bezdźwięcznym głosem.
Popatrzył dokoła po strwożonych twarzach szeroko otwartymi brązowymi oczami, bez mrugnięcia powieką, a potem przeżegnał się dwa razy. Barclay dołączył z własną modlitwą dziękczynną za cudowne ocalenie.
– Mogą być jeszcze inni – usłyszał major własny głos, wciąż dysząc z braku tchu.
Pułkownik Dworzycki najwyraźniej myślał to samo, bo bez wahania wysunął się do przodu.
– Najjaśniejszy Panie, zamachowców może być więcej.
Imperator patrzył na niego tępo przez kilka sekund, a potem spojrzał ku nadbrzeżu, gdzie nad miejscem wybuchu unosił się całun szarego dymu.
– Chcę to zobaczyć – oświadczył i zrobił kilka niepewnych kroków w stronę kanału, dla podparcia chwytając się ciężkiej metalowej poręczy.
(…) Zrobił zaledwie kilka kroków, gdy nagle młody mężczyzna stojący przy ogrodzeniu nad kanałem odwrócił się twarzą do niego i uniósłszy ręce nad głowę, rzucił bombę pod jego nogi. Buchnęła fala palącego powietrza i Barclaya powaliło na ziemię: poczuł pieczenie na twarzy, był oślepiony i całkowicie głuchy. Za nim na bruku leżeli inni.
(…) Plecami zwrócony do granitowego murku nad kanałem, car miał gołą głowę, mundur w strzępach jak żebrak, twarz zbrukaną krwią. Jedno oko zamknięte, drugie pozbawione wszelkiego wyrazu.
(…) O wpół do trzeciej w Pałacu Zimowym opuszczono dwugłowego orła rodu Romanowów. W miarę jak nowina szerzyła się po mieście, ludzie zaczęli się gromadzić, żeby słuchać pogłosek, płakać i modlić się. Mówiono o przewrocie pałacowym, spisku rojalistów, o zagranicznych wrogach Rosji, ale większość była pewna, że winić należy nihilistów.”[1]
Ten dramatyczny opis to próba oddania tragicznych wydarzeń jakie miały miejsce 13 marca 1881 roku w Sankt Petersburgu, tuż przy Kanale Gribojedowa. Tutaj zamachowcy należący do organizacji Wola Ludu (ros. Narodnaja Wola) osiągnęli swój cel jakim było uśmiercenie cara Aleksandra II Romanowa (1818-1881). W przeszłości podejmowano wiele prób, ale do tej pory kończyły się one niepowodzeniem ze względu na nieudolność zamachowców albo zwykły zbieg okoliczności, który ratował carowi życie.
Aleksander II, podobnie jak jego poprzednicy władał imperium twardą ręką. Wstąpił on na tron po śmierci swego ojca, Mikołaja I (1796-1855) w 1855 roku, a więc w czasie, gdy toczyła się jeszcze wojna krymska. Zakończyła się ona podpisaniem rok później traktatu pokojowego w Paryżu. Rosja wyszła z niej pokonana, ponosząc ogromne straty, co jeszcze bardziej pogłębiło rozgoryczenie i poczucie klęski wśród narodu rosyjskiego. W obliczu takiej sytuacji car zdecydował się wprowadzić szereg ważnych dla kraju reform: gospodarczych, w zakresie sądownictwa, szkolnictwa i wojska. Najważniejszą, z punktu widzenia społeczeństwa było uwłaszczenie chłopów, znoszące tym samym archaiczne stosunki feudalne. Jak się wkrótce okazało, reformy te były jednak połowiczne, nie do końca dobrze przemyślane i nie rozwiązywały większości problemów jakie nękały mieszkańców Imperium. Aleksander II nie zamierzał zrezygnować z autorytarnego systemu rządów, tym bardziej że zagorzałym przeciwnikiem jakichkolwiek demokratycznych zmian był jego syn, Aleksander III (1845-1894).
Car pozostawał głuchy na głosy swoich poddanych, którzy pragnęli wolności i swobód obywatelskich na wzór europejski. Do głosu coraz częściej dochodziło uciśnione chłopstwo, ale także inteligencja, która żądała reform politycznych i społecznych. Zawiązywały się różnego rodzaju organizacje walczące o poprawę warunków życia. Część z nich obrała najbardziej radykalny kierunek nawołujący wręcz do likwidacji caratu jako jedynej dotychczas istniejącej formy ustrojowej. W odpowiedzi na te nastroje Aleksander II powołał tajną policje i żandarmerię, która miała zajmować się zwalczaniem jakichkolwiek przejawów nieposłuszeństwa wobec władcy. Nałożono cenzurę, przystępując do bezwzględnej walki z organizacjami głoszącymi idee demokratyczne i socjalistyczne. Te najbardziej skrajne upatrywały jedyną możliwość w realizacji swych celów w terrorze antypaństwowym, a w konsekwencji w pozbyciu się raz na zawsze znienawidzonego cara.
Jak wspomniano wcześniej zamachowcy podnieśli kilka razy rękę na swego monarchę. Tym razem bardzo skrupulatnie przygotowali się do zamachu, wykorzystując fakt iż car udaje się powozem na coniedzielną przejażdżkę wzdłuż Kanału Jekatierińskiego (wcześniejsza nazwa Kanału Gribojedowa stosowana do 1923 roku). Co prawda zmienił on w ostatniej chwili trasę, którą zwykł przejeżdżać, ale wyznaczeni miotacze bomb: dwaj robotnicy Timofiej Michajłow i Iwan Jemelianow oraz dwóch studenci Nikołaj Rysakow (1861-1881) i Ignacy Hryniewiecki (1855-1881) szybko zareagowali na tę zmianę planów. Wtopili się w tłum, idąc w pewnych odstępach od siebie, tak aby nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Przy pierwszej nadarzającej się okazji Rysakow rzucił bombę pod koła powozu, ale chybił. Śmiertelny cios zadał Hryniewiecki, wywodzący się ze zubożałej rodziny szlacheckiej polski konspirator i rewolucjonista. Podobnie jak pozostali organizatorzy zamachu widział on w śmierci cara jedyną drogę ku wolności.
Aleksander II zmarł w wyniku odniesionych ran kilka godzin po przewiezieniu go do Pałacu Zimowego. W zamachu zginął również Hryniewiecki. Wkrótce, z rozkazu Aleksadndra III tajna policja rozpoczęła śledztwo mające na celu ujęcie i ukaranie sprawców odpowiedzialnych za śmierć jego ojca. W niecały miesiąc doprowadzono na szafot wielu działaczy Woli Ludu, przeprowadzając pokazowe procesy sądowe, które miały być przestrogą dla innych.
Euforia panująca wśród zwolenników uśmiercenia cara nie trwała jednak długo. Jak się okazało cały naród już wkrótce miał słono za to zapłacić. Aleksander III zupełnie zmienił kurs polityki wewnętrznej obranej przez ojca, kierując ją całkowicie w stronę despotyzmu. Nowy władca odrzucił to, co zostało wypracowane przez jego poprzednika. Rozpoczęły się śledztwa i masowe aresztowania, których celem było zduszenie już w zarodku jakichkolwiek dążeń wolnościowych. Prześladowania nie ominęły również mniejszości narodowych zamieszkujących Imperium. Największe represje dotknęły Żydów, którzy w oczach cara ponosili największą odpowiedzialność za śmierć cara. Aleksander III chciał za wszelką cenę powrócić do starego porządku.
W 1883 roku, w miejscu gdzie dokonano zamachu, Aleksander III nakazał wzniesienie cerkwi. Chciał w ten sposób uczcić pamięć swojego ojca. Początkowo postawiono tutaj prowizoryczne, drewniane sanktuarium, a w międzyczasie przystąpiono do budowy świątyni, która miała stanąć tu na stałe. O tym jak bardzo Aleksander III był związany z ojcem świadczy fakt, iż kamienne płyty gdzie tuż po zamachu osunął się ranny car, część kraty chodnika oraz brukowana kostka położona na moście stała się częścią świątyni. Wymagało to dobudowana kilkumetrowego nasypu, na którym postawiono cerkiew. Przez to wygląda ona tak, jakby była zawieszona nad krawędzią kanału.
Cerkiew zdecydowanie wyróżnia się na tle otaczających ją kamienic wzniesionych w stylu barokowym i klasycystycznym. Bryła oraz detale zdobiące świątynię nawiązują do budownictwa sakralnego z XVI-XVII wieku oraz do Soboru Wasyla Błogosławionego w Moskwie, który posłużył za wzór. Miał to być wyraz powrotu do starego porządku. Aleksander III chciał w ten sposób odejść od negatywnego jego zdaniem wpływu jaki na tradycję i kulturę rosyjską miała Europa Zachodnia.
Wyłożona granitem i marmurem fasada, bogato zdobione okna, witraże, kokoszniki, obfitość ornamentów i wielobarwne kopuły bardziej przypominają baśniowy pałac niż świątynię. Przepiękne złocone i pokryte błękitną, zieloną i białą ceramiką cebulaste kopuły nadają cerkwi wyraźnie wschodni charakter. Sama powierzchnia zewnętrznych zdobień wynosi ponad 1000 m². Uwagę przykuwają również liczne mozaiki przedstawiające wizerunki świętych oraz największa z nich – z wizerunkiem Chrystusa znajdująca się nad wejściem centralnym. Wnętrze jest jeszcze bardziej bogate jeśli chodzi o mozaiki. W sumie ich powierzchnia zajmuje około 7.000 m², a więc większą niż ta która znajduje się na przykład w Bazylice Świętego Marka w Wenecji . Do ich wykonania użyto ponad dwudziestu rodzajów barwnych kamieni, między innymi włoskiego jaspisu, porfiru. Wszystko to tworzy niepowtarzalne i słynne na całym świecie obrazy. W ich tworzeniu brali udział najwięksi rosyjscy malarze i artyści przełomu XIX i XX wieku między innymi: M. Niestierow (namalował wielką ikonę Świętego Aleksandra Newskiego), A. Riabuszkin, W. Wasniecow (autor między innymi ikonostasu przedstawiającego Madonnę z dzieciątkiem) czy W. Beliajew. Zdecydowana większość prac prowadzona była pod kierownictwem mało znanego na początku architekta Alfreda Aleksandrowicza Parlanda (1842–1919), który był również autorem całego projektu. Poświęcił on temu zadaniu znaczną część swego życia. Budowa cerkwi trwała bowiem prawie ćwierć wieku, a więc znacznie dłużej niż zakładano. Ostatecznie oficjalne otwarcie nastąpiło dopiero w 1907 roku, parę lat po śmierci Aleksandra III. Od tamtej pory Kościół prawosławny uważał ją za centrum wiary pod panowaniem carów.
Car pokrył znaczną część kosztów budowy soboru z własnej kiesy. Nie zabrakło jednak prywatnych darczyńców, którzy w ten sposób chcieli zamanifestować swoją wierność cesarstwu. Ich hojność okazała się w tym przypadku zbawienna ponieważ środki finansowe z królewskiej kasy dość szybko się wyczerpały.
Niestety Sobór Zmartwychwstania Pańskiego niedługo cieszył się statusem symbolu starego porządku. Wkrótce stał się on ofiarą przemian ustrojowych, które ogarnęły całe Imperium po wybuchu rewolucji bolszewickiej w 1917 roku. Upadek caratu oznaczał upadek wypracowanej przez setki lat kultury i tradycji rosyjskiej wyznaczającej kierunki w architekturze, malarstwie i literaturze. Zniszczono bezpowrotnie wiele bezcennych dzieł sztuki, aby raz na zawsze zakończyć rozdział znienawidzonych przez rewolucjonistów dziejów cesarskich w historii Rosji. Nie ominęło to cerkwi wzniesionej przez Aleksandra III, która przez kolejne dekady chyliła się ku upadkowi. Już w latach 30-tych XX wieku przestała być miejscem kultu. Resztki, które ostały się przeniesiono do Soboru świętego Izaaka Dalmatyńskiego, gdzie przez lata spoczywały w zapomnieniu. Wydawało się, że Sobór Zmartwychwstania Pańskiego spotka taki sam tragicznych los jak wiele innych sanktuariów, gdyż władze sowieckie podjęły decyzję o jego rozbiórce. Ostatecznie nie doszło do tego ponieważ po wybuchu II wojny światowej każde wolne ręce były potrzebne teraz na froncie. Podczas oblężenia Leningradu (ówczesna nazwa Sankt Perersburga) wojska Wermahtu wykorzystały sobór jako kostnicę.
Lata powojenne również nie okazały się łaskawe dla świątyni. Ze względu na znaczne zniszczenia pełniła ona funkcję magazynu i składziku, gdzie przechowywano między innymi dekoracje teatralne. W międzyczasie znów pojawiły się plany rozbiórki, gdyż budowla stała na przeszkodzie rozbudowie sieci dróg mających połączyć jeden kraniec miasta z drugim. Na szczęście nie zostały one zrealizowane.
Dopiero w 1968 roku uznano ją za skarb kultury i sztuki narodowej. Po 30 latach prac renowacyjnych przywrócono jej dawny splendor. Obecnie znajduje się tu działające od 1997 roku Muzeum Mozaiki Rosyjskiej.
[1] Andrew Williams „Zabić cara” wyd. Albatros A. Kuryłowicz, 2013, str. 393-397